Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/092

Ta strona została uwierzytelniona.

nas to podobno trudniéj niż gdzieindziéj. Obawiano się i obawiają poezij, jak ognia. Dla czego? dla tego że u nas jak wszędzie dobre są bardzo rzadkie, a najlepsze nawet, nie wiele się czytają. Toż i z innémi utworami właściwie literackiemi, które w ówczas tylko popłacają, gdy im za rękojmią imie na okładce wydrukowane służy. Xięgarze mało się znają na tém co nabywają, tracąc raz, stają się bojaźliwi; są wreście tacy, co niedbają wcale o literaturę z któréj żyją i dla niéj nic uczynić nie chcą, nic, mogąc nawet, nie uczynią. Każdy więc początkujący, od walki swój zawód poczyna i ja go tak począłem — ale na niéj skończyłem, nie chcąc iść daléj.
Wystąpiłem w chwili, gdy występujących jest bez liku, a połowa ich pisze tylko dla tego, że nic innego robić nie umié. Każdy wyobraża sobie, że się wybije jeśli nie talentem, to uporem, nad tłum piszący. Ztąd to owe powiastki bez liku, bez koloru, bez