Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

sensu, bez znajomości świata, ludzi, dziejów, nawet stylu i języka, którémi zarzucone nasze xięgarnie, zbiory poezyjek, dramatów i t. p. Wśród potopu szpargałów bez wartości, tém trudniéj się wybić człowiekowi z talentem; mięsza się w tłum, od którego mało go kto rozróżni, a nie bardzo kto zechce sobie zadać pracę czytać, gdy woli wziąść w rękę, to co na pewno wié, nie jest przynajmniéj zupełnie złém, bo pochodzi od znanego już pisarza.
Xięgarze boją się poczynających i zwykle odsyłają ich na koszt własny. I ze mną tak się stało. Obszedłem jednego dnia wszystkie warszawskie xięgarnie, ale w każdéj znalazłem, wedle wyrażenia zwykłego bibliopolów — Prassy zajęte. —
Nie byłyby zajęte, gdybym mógł kosztem własnym drukować. Jeden wydawał Historją Napoleona, drugi Malownicze podróże, trzeci jakąś tam z francuzkiego tłumaczoną ramotę, nikt niechciał spójrzéć nawet na