Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/094

Ta strona została uwierzytelniona.

rękopism. — Napróżno prosiłem aby byli łaskawi przynajmniéj odczytać, przejrzéć go — Wszyscy tak byli zajęci! nikt na to nawet czasu niémiał.
W téj żebraczéj wędrówce, po xięgarniach, cierpliwość i energją straciłem; ciężko mi było, stawać pod szyderskiémi oczy, tych ludzi, co żyjąc mózgami ludzkiemi, niémają najmniéjszego uszanowania dla pracy i talentu; wolą szarletanów i przemyślnych bez sumienia fabrykantów, nad ludzi usposobionych, utalentowanych, i dokładnie wiedzących co czynią. —
Trafiłem nareście na łaskawszego któregoś, a ten, mój rękopism wziął do czytania. Po kilku dniach trwogi, bojaźni, nie pewności, nadziei, poszedłem do niego. Jak to zwykle bywa, oddał mi naprzód rękopism w milczeniu; potém zagadnął o koszt własny, nareście spytał od niechcenia o warunki.