Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

— Biorę Wacpanów za świadków, jak się na mnie odgraża!
— Nie pomogą ci i świadki — Tak mi Panie Boże dopomóż, że cię ze skóry obedrę, a potém, pozywaj się sobie choć do trybunału. Co to ty myślisz, żeś sobie kupił dziewczynę czy co? A jaki dowód, że ona przebrała pensią i zostawiła zaległości, żeby ty jéj rzeczy aresztował?
— A tym czasem idźcie sobie zkądeście przyszli i krzyku mi tu i hałasu nie róbcie, bo poślę po policją — dalibóg poślę po policją. —
— Patrzajcie go, jakie wielkie państwo, ten rzeźniczy syn!
— Co! co! łotrze. —
— Ty sam łotr! ja cię nauczę. —
— Ja cię nauczę. —
— Kubciu — Jakubie! — mityguj się! krzyknęła stara ciągnąc go za połę — chodź, pójdziem go skarżyć — chodź, chodź! Broń Boże pobiją się. —