Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

— Któż ci powiedział, że nie poszła na dobrą?
— Zwykle przez kawiarnią, dobra nie prowadzi — sentenijonalnie wyrzekł Tymek, wkrótce ją ujrzemy pewnie, ale zmienioną, ale nie dawną Karusią.
Staś ciągle się uśmiéchał. — póki była tylko twoją, nie uważałeś że poszła złą drogą, teraz zdaje ci się. —
— To naturalna! odparł Tymek, ale mówmy lepiéj o czém inném. Dziś drukuje się mój artykuł o wieczorze Pani Natalij, sam go jéj zaniosę, spodziéwam się, że zrobi wielką sensacją — Wspomniałem nawet wedle obietnicy Cheteaubrianda.
— Wyznaj że wcale do rzeczy!?
— Najzupełniéj. Nic nie szkodzi, że jéj od razu reputacją kolossalną zbudujemy.
— Ale nie lękaż że się, aby gdy wyjdą dzieła owe sławione, nie znaleziono ich właśnie dla tego niższémi od reputacij uczynionéj, że zbyt je wychwaliliście?