Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

nie wielkiego domku, bokiem stojącego do rzeki, postrzegł do szyby przyklejoną, białą twarzyczkę kobiécą. — Do koła okna tego tego spuszczały się białe firanki, w pośrodku zieleniał krzak geranium, z po za liści i frandzli, bielała twarzyczka — Staś ją poznał i pobiégł do drzwi domku, zapukał do drzwi, odezwał się aż mu otwarto ze środka. —
— A to Pan! odezwał się głos kobiécy, wktórym przelęknienie, niepokój i pomięszane a niewytłumaczone uczucia przebijały się:
— Któżby miał być jeśli nie ja — rzekł Staś zamykając drzwi za sobą — Ty się jak widzę Karusiu boisz jeszcze ciągle. —
— O! jak że się nie bać, jak nie drżéć, mój Panie odpowiedziała cicho opiérając głowę na jego ramieniu dziewczyna — Pan mnie namówiłeś na taki krok, — mój Boże, teraz gdybyś mnie porzucił, gdybym musiała powrócić nazad, nigdzie by mnie nie przy-