— A wiész kochany Stasiu, nie bardzo z ciebie ostrożny człowiek. —
— Czemu? co? jakto? dla czego mówisz o ostrożności. —
— Dla tego, że poszedłem w ślad za tobą i dowiedziałem się, gdzieś ukrył Karusię — Mnie widzisz o nic nie chodziło, tylko o pewność, co się téż z nią stało, i że jéj lada kto mnie z przed nosa nie pochwycił. Ale skoro dobrowolnie poszła za tobą — niech szczęśliwie rusza! Ani mruknę na to. Daję ci słowo, że do niéj nie zajrzę, ale ostrzegam, że jeśli nie znajdziesz jéj innego mieszkania i sługi — to do wieczora ją wytropią i odbiorą, a w dodatku. —
Staś który w początku zmięszany nie wiedział, czy się wypiérać, gniéwać, czy kłócić, czy pojedynkować wypadnie — teraz ochłonąwszy, i widząc zimną krew Tymka, uśmiéchać się zaczął.
— Poradź mi więc, rzekł.
— Poradziłbym ci naprzód — odpowiedział
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.