Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/126

Ta strona została uwierzytelniona.

wo ja gniéwać się za Karusię — ale wolę ci ten kłopot zdać, bez gniewu.
Zawrócił się i odszedł.
— Ale — ale, rzekł zawracając się — jestem dziś wieczorem u Pani Natalij, mamy się naradzać o druku jéj poezij? Będziesz tam?
— Wątpię, bardzo wątpię. —
— Prawda, jesteś w miodowym miesiącu! Boję się bardzo, żeby ci piołunem nie zaszedł, biédny zapaleńcze. —
Staś przestraszony i niespokojny rozstał się z Tymkeim. Jakkolwiek w pół żartem dane, jego przestrogi i rady, gorzéj jeszcze przeraziły Stanisława. Wiedział ón sam, na co się niebacznym krokiem naraził, dla pięknéj twarzyczki Karusi, ale taił przed sobą prawdę, ale ją obwijał, ale kłamał; — teraz gdy z cudzych ust powtórzone usłyszał, wszystkie groźby przyszłości — serce mu na nie biło, namiętność przed niemi wolniała, topniała i w duchu przeklinał sie-