Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

utracił — niepokoiło także Stasia, widzącego w téj obojętności przeszłego kochanka, dowód zapewne niestałości dziewczyny i płochego jéj postępowania — Piękna była — ale wszystko kończyło się na téj fatalnéj piękności, na nóżce królewskiéj, na oczach czarownych, na uśmiéchu zalotnym — Karusia z témi powiérzchownémi przymioty była tylko prostą dziewczyną, z którą dwóch godzin nie wyżyłby człowiek innego świata, innego ukształcenia. Była to ładna małpeczka, śliczne ale martwe bo bez duszy cacko.
Potrzebując się zadurzyć; Staś wszedł do Mary i zasiadł do stołu. Po wejrzeniach i szeptach kilku znajomych osób, poznał, że w mieście, wiedzą już i podają z ust do ust, jego z Karusią zdarzenie — To go przykro ubodło, ale udając obojętność i wesołość, zbliżył się piérwszy do znajomych. Kapitan, Szambellan, Florek, Konsyljarz, Meyerbach, kilka osób jeszcze siedzieli za wy-