Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

mi a nim, bo i panowie ci należą niekiedy do lepszych towarzystw — Pan sam. —
— O! w tém pełno tajemnic. A naprzód nasz dorobkowicz mieszczanin — łapie się jak może za lepsze towarzystwo, kupuje je czém gdzie kupić można. Jednych pożyczając piéniędzy, drugich pochlebstwy, innych jeszcze traktując po królewsku. Zapraszając, daje obiady, jakich by się niepowstydził xiąże udzielny i zamawia co najdroższe, najwykwintniejsze, najdoskonalsze. A jak są ludzie co grając w karty, dopuszczają do siebie hałastrę, byleby grać z kimkolwiek, tak są inni, co dla żołądka, dla dobrego obiadu, pójdą w Bóg wié jakie towarzystwo. Widzisz Pan tu właśnie gastrolatrów, co byle się dobrze najeść, idą niewiedziéć dokąd — Wyjmuję siebie, bo mnie złapali tu u Mary i musiałem siąść z niémi do siołu, czekają na ostrygi i szampana, od którego pocznie się Sardanapalowa biesiada.
Gdy to mówił Florek, jeden z biesiadni-