Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

ków, ozwał się głosem donośnym z za stołu, poczynając opowiadanie, od widocznie wyrachowanych wyrazów.
— Gdym był w Rzymie. —
— Któż to znowu, ten Pan co tak głośno powiada, że był w Rzymie?
— To — artysta. I nie dziw, bo całą jego zasługę stanowi, że był w Rzymie, choć się tam ucha nawet rysować nie nauczył. Ci, którym potrzeba imponować, aby cenili człowieka, admirują go na wiarę tego, że był w Rzymie. Szkoda że Pan słyszéć nie możesz, zwykłego opowiadania artysty, co głosi, jak go z uwielbieniem akademja Ś. Łukasza, przyjęła za członka, jak go Ojciec Ś. udarował pierścieniem, jak mu anglicy obrazki jego, nakrywając je dukatami płacili, jak jakaś xiężna rozkochała się w nim i wykradła go, jak potém — Ale temu niéma końca. Ciekawy ten oryginał maluje jak wszyscy teraz we włoszech, rysunku mało,