Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

gwałtowniejsze przeciwko niemu oddziaływanie opinij — Widocznie usposabiano się do surowego przyjęcia Muzy — Jeden tylko Tymek stale wielbił wdzięki poezij Natalij — i nie bez przyczyny, on się w niéj zapamiętale kochał. Od piérwszego wejrzenia powiedział to sobie, że kochać będzie i dotrzymał święcie. Exaltował się na zimno i dowodził sobie, że śmiertelnie płonął. Ogień był w głowie — jak u Stasia, jak u całéj prawie dzisiejszéj młodzieży, co albo serca niéma, albo je na co innego oszczędzając do miłości nie używa wcale.
Niepowiemy, ażeby Natalja, niepostrzegła tego od razu, bo któraż to kobiéta, miłości wzbudzonéj nie pozna, w chwili nawet, gdy ona dopiéro skrzydełka rozwija. Potrzeba szczególnych jakichś okoliczności, na oślepienie kobiéty w takim razie, tu ich nie było, Natalja widziała rozpłomienienie Tymka, ale naiwnie wzięła namiętność, za uwielbienie tylko talentowi jéj należne, wytłuma-