Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

czyła sobie poezją, co Tymek pojmował najprostszą w świecie namiętnością, ledwie epizodycznie przypuszczającą dla ozdoby kwiatek poetyczny.
Na tym stopniu były sprawy poety Natalij i Redaktora, gdy Staś smutny przyszedł z obowiązku tylko odwiedzić Prezesowę. Znalazł jakeśmy powiedzieli rękopism i korrektę na stole, Zenejdę z Natalją, całe w atramencie i poprawkach, Tymek uczył znaków w korrekcie używanych i sam także jeden arkusz przeglądał.
Zarumiéniła się Natalja, gdy wchodzącego postrzegła, ale wyraz twarzy Stasia, prędko zwrócił jéj uwagę. — Był smutny, dla czego smutny? Może dla niéj, może z jéj przyczyny? pamiętała jeszcze o owém wejrzeniu wieczorném, które w chwili wzruszenia spotkała, a zawsze karmiła jakieś dziwne nadzieje — zemsty. — I smutek Stasia podobał jéj się, wzbudził w niéj wesołość. Rozśmiała mu się szydersko prawie, prosiła