Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

Natalja spójrzała długo wyraziście na Stasia. —
— Mój Boże, rzekła, jak to się ludzie zmieniają! Jam Pana znała tak innym, tak zupełnie odmiennym! —
— Bo młodszym. —
— Pozwól, rzekł złośliwie śmiejąc się Tymek, że ja cię jeszcze zawsze za młodego i bardzo młodego uważam. —
Staś niechętnie się odwrócił — Natalja badające wejrzenie rzuciła na Tymka, ale on zagryzłszy usta, milczał już. I wszyscy na chwilę zamilkli.
Po jakimś czasie, Staś pociągnął Redaktora z sobą i wyszli.
— A co? spytał go w ulicy. —
— Spodziéwam się, że wszystko już utatwioném być musi. Mieszkanie znalezione na trzecim prawda piętrze, ale w roskosznym pokoiku jak latareńko, patrzącym na niebieskie obłoczki, wprost gwiazdom i xiężycowi w oczy. — O służące tylko chodziło,