Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy niespokojną była; a tak mi wesoło bywało całe dnie, całe wieczory — I czego mi tam brakowało!
Staś już więcéj nie pytał, on w duszy żałował, że dla chwilowéj fantazij, wyrwał ją życiu, po którém tak tęskniła, a na siebie wziął ciężar, co chwila więcéj się czuć dający. Stało się jednak — i wrócić niemożna.
Zajechali do wskazanego domu, gdzie ich już czekał rozparty w krześle Tymek i stara, najęta służąca.
Karusia zobaczywszy Tymką, krzyknęła, zakryła sobie twarz rękoma i chciała uciekać.
— Nie bój się, nie bój, zawołał śmiejąc się i biorąc ją za rękę Redaktor — bądź spokojna, nie będę ci czynił wymówek!
W dwóch izdebkach i maleńkiéj kuchence całe się gospodarstwo Karusi mieściło. Z pokoiku, w którym ozdobą były firanki komódka, kanapa, stolik, cztéry krzesełka i