Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

żność, zamykanie drzwi, niepokazywanie się na ulicy — sami odeszli. —
Karusia siadła na łóżku i płakać zaczęła. —
Stara sługa z założonémi rękoma wpatrywała się w nią długo milcząc i wzdychała.
— Czego to tak Pani płaczesz? spytała nareście głosem łagodnym i pełnym współczucia.
— A! ja sama niewiem moje serce! Ja sama niewiem. Żal mi dawnego życia. —
— A gdzież to Panienka bywała dawniéj?
— W kawiarni moje serce — w kawiarni.
— Panience tu lepiéj będzie — zapewne. —
— Tak! lepiéj! Zamkniętéj, saméj jednéj! Ani świata, ani ludzi, ani matki zobaczyć, ani swoich. —
— Panienka masz matkę, krewnych?