Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

chizmu Xiądz w kościele, gospodarstwu same się przypatrzą łatwo i potrafią koło niego. A na co Joasi więcéj! —
Święte były słowa stryjowskie, ale ich poczciwy nie posłuchał ojciec. Jemu się chciało więcéj czegoś dla mnie.
— Patrzaj tylko Panie bracie, mówił Stryj, aby ci Joasine mądrości na złe nie wyszły — po co jéj więcéj co umiéć od naszych córek? albo to naszym źle z tym co umieją?
A tatulo potrząsał głową i mówił — Nikomu taki nie zaszkodziło, że się czego nauczył, dziewczyna sama jedna w domu, matki nié ma, nikogo nié ma, wyrośnie na drąga. —
Stryj sobie, ojciec sobie kiwali głowami, trząsali wąsami i pogodzić się nie mogli; ojciec kłopotał się nie pomału o mnie, a com bardziéj rosła, to więcéj; bo nie było mnie komu pilnować, a kiedy Tatulo wyjdzie w pole z rosą, to wróci aż z wieczor-