Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/180

Ta strona została uwierzytelniona.

nieustannie chmarami się włóczyli, rządca sobie, ekonom sobie robili fortunki, a Pani co dzień gorzéj była w interessach. Pożyczała u szlachty, pożyczała u żydów, u officyalistów, a nic nie pomagało, piéniędzy zawsze było potrzeba i zawsze brak. Życie jednak szło swoim porządkiem, szumno, wesoło, hucznie zapusty i święta obchodzono.
Nie darmo to mówią, że jaki Pan taki kram, bo życie Pani naszéj służyło za wzór wszystkim.
Nie udało się poczciwému ojcu umieścić mnie wcale, bo złego przykładu miałam przed oczyma do zbytku, alem młoda jeszcze była, nikt mnie nie zaczepił, nikt na mnie i nie patrzał i tak lata biegły.
Nauczyłam się prawda trochę czytania, robotek, ale więcéj piosneczek światowych, ale więcéj zalotów, a zapomniałam o Bogu. Sama Pani rzadko jeździła do Parafialnego kościoła, chyba w wielkie święto; była u