Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

zmniejszono dwór, garderobę nawet, przestano dawać bale, spraszać gości, a w święta i imieniny Starościna wyjeżdżała do bliskiego miasteczka. Głucho się zrobiło, smutno i posępnie w Swierkowie. Panna Dorota płakała w jednym kącie po Ekonomie, Starościna po P. Środzie, ustały śpiéwy, tańce, przechadzki, a Starościc nudził się i z nudy polował a polował.
Teraz to właśnie następuje najstraszniejsze mojego życia wspomnienie, gdyby nie jeden ten krok, nie jedno to nieszczęście, — inny by los mój był — inna starość. —
W Świerkowie pusto i smutno się zrobiło, a z pozostałych każdy żył i robił co chciał, nikt na nikogo nie patrzył. Mnie już z ciężkiéj nudy, chciało się powracać do domu, do ojca, ale P. Dorota i Starościna nawet nie puszczały.
— Póki to nic nie umiało, póki tylko było ciężarem, mówiła Pani, to siedziało na karku, a teraz się w świat wybiéra.