Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co? po co? spytałam. —
— Ej, po co te ceregiele; tu potrzeba radzić. —
— Na co radzić?
— Pan chce, żebym ja się z Panną ożenił. -
— Ty! ze mną, krzyknęłam, ty! ze mną!
— A cóż to dziwnego! I tobym jeszcze Pannie łaskę zrobił, ale Pan chce, obiecuje posag.
Osłupiałam na tę mowę, i słowa nie odpowiedziawszy, odeszłam.
Tym czasem o nieszczęściu moiém, już cały dwór wiedział, obrażony sługa rozgadał wszystkim. — Pobiegłam w nocy boso do Starościca. Leżał w pokoju, na kanapie przed kominkiem, dwa psy grzały się u nóg jego. —
— A! to ty Joasiu, zawołał — A! czego chcesz?
— Pan wiész czego ja chcę, krzyknęłam