Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

z gniewem — Ty się ożenisz ze mną, tyś mi to przysięgał.
Starościc rzucił książkę, którą trzymał w ręku i zaczął się śmiać do rozpuku. —
— A wiész że doskonała jesteś! kiedy ja tobie mogłem to mówić, tyś oszalała, czy co!
— Jam nie oszalała Panie — nie! ja dobrze pamiętam, ty musisz słowa dotrzymać. Posłaliście mi sługę, ale nie sługa twój, tyś powinien ożenić się ze mną, nagrodzić moje przywiązanie.
— Ale nagrodzić ja nie mówię, nagrodzę, tylko daj mi pokój, i nie rób awantur, krzyków. —
— Mnie Pan nie nagrodzisz pieniędzmi.
— No to idźże precz, zawołał, bo cię psami poszczuję, to mówiąc, zerwał się z kanapy, wypchnął mnie za drzwi, i zamknął je za mną.
Nie mogłam pojąć, co się ze mną stało, długo nie wychodziłam z sieni, poglądając