Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

czytając modlitwy — Stryj Jan klęczał i płakał, jam padła i leżała na ziemi. —
Tak skończył mój ojciec, nie dawszy już innego znaku życia nad łzy, co dopiéro ze śmiercią razem płynąć przestały. Ja długi czas potém, leżałam bez przytomności, i nie wiem co się ze mną działo; nawet pogrzebu ojcowskiego nie widziałam. Z téj choroby, sama już tylko żywą wyszłam.
Kiedym powstała z łóżka, obejrzała się do koła na pusty dom, na zniszczone gospodarstwo, na wstręt i odrazę do mnie, wszystkich co dawniéj otaczali nas przyjaźnią i pomocą — zaledwiem drugi raz nie zapadła. Byłam w wiosce jak obca wszystkim, domek nasz każdy omijał, mnie słowem nikt nie pozdrowił, radą nie pomógł, nawet Stryj Jan od śmierci ojca zachorzał ciężko, a nie mogłam odwiedziéć go, bo synowie się odgrażali, że gdy ich próg przestąpię, w śmierć mnie ubiją. — Gospodarstwo po ojcu, w ciągu jego i mojéj choroby, roz-