Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

Właśnie obejrzał się na okno i postrzegł mnie, pożegnali się z drugim Jegomością i rozeszli. Mnie gorąca chęć zemsty porwała, on był przyczyną moich wszystkich nieszczęść, mojego losu całego, on moją przyszłość oberwał w chwili próżnowania, jak kwiat zerwany po drodze, a potém rzucił pod nogi — w błoto.
Wrzałam gniéwem i zemstą na przypomnienie tego. — Nazajutrz posłałam żyda na wzwiady, gdzie Starościc mięszkał. Doniesiono mi dokładnie, kazałam pilnować gdy sam będzie w domu. — Niecierpliwie, niecierpliwie tego czekałam!! Wieczorem oznajmiono mi — A! o chorobie, o boleści o smutku o wszystkiém zapomniałam, zerwałam się z łóżka, klasnęłam w dłonie, wysunęłam wszystkie szuflady, rozrzuciłam szkatułki, poczęłam się ubiérać.
O! co miałam najlepszego, najpiękniejszego, wszystko włożyłam na siebie, aby po-