Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

zmieniona. — Wyswobodzona, poleciałam wprost do mięszkania Starościca — trafiłam na śmierć jego.
Na widok żałości staréj matki, płaczu krewnych na krzyk boleści dochodzący mych uszów z pokoju, w którym kończył mizerne, zatrute życie piérwszy mój kochanek; stała się zmiana w méj duszy na sercu.
Uczułam wstręt dla siebie, poczęłam brzydzić się zemstą moją, strach jakiś porwał mnie okropny. Gdym była w szpitalu, Xiądz tam jakiś codziennie przychodził czytać nauki, one to może sprawiły, że mi życie moje szkaradne w téj chwili przed oczyma jak straszydło stanęło.
Wbiegłam do bliskiego kościoła, upadłam na ziemię szlochając i leżałam — póki wszyscy nie wyszli, póki wrót nie zamknęli. Nazajutrz chciałam się spowiadać, i gdym sprosne życie przeszłe opowiadała Xiędzu, cofnął się przerażony — nie mógł mi dać przebaczenia — O! czegóż bo w życiu tém nie