Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

było. — Połowy, usta moje opowiedziéć nie potrafiły, a tyle chciałam zapomniéć, a tyle jeszcze czas zatarł w pamięci! —
To była ostatnia moja przemiana, ostatni krok stanowczy.
Odtąd, choć młoda jeszcze, choć mi powróciło zdrowie, czérstwość, nie wróciła już płochość dawna; wyrzekłam się przeszłości, poczęłam pracować — pracuję. — Dźwigam nędzę moją jak mogę — jak dźwigałam występek, żyjąc od dnia do dnia, czasem bez chleba kawałka, czasem sługą najostatniejszych z ludzi, czasem bez dachu i schronienia, leżąc noce zimowe na wschodach kościelnych, pod gankami i bramami domów. —
Jakie życie, taki koniec — ani się poskarżyć nawet mogę — bo zasłużyłam więcéj — a przekleństwa konającego ojca nic zgłowy mojéj zdjąć nie potrafi. —