ni Natalja, przychorować by je mogła, tak się ich boi. Trzeba zaś wiedziéć, że i u nas i wszędzie, naprzód nikt ogólnie wszystkim podobać się nie może, (co już Krasicki uważał) powtóre każdego chwalą i ganią więcéj par parti pris, niż dla tego, że wart pochwały, albo nagany; potrzecie że P. Natalja nadto w początku zrobiła wrażenia, aby zazdrości wzbudzić niémiała.
— A za tém. —
— A za tém — przychodziemy do chwili krytycznéj, a ja zabiéram się na bój, na przeciw wszystkim — Będę walczył do ostatka.
— Koniecznie chcesz zbałamucić biédnę Natalją, tak się jéj zasługując.
— O! o! z uśmiészkiem odrzekł Tymek, to nie tak łatwo, jak się zdawać może — Dzisiaj nosiłem sam wszystkie exemplarze przeznaczone dla głównych dzienuików — a la française!! przyjęto je z pół-uśmiéchem trochę szyderskim i źle wróżącym.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/227
Ta strona została uwierzytelniona.