Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! Pan się śmiejesz — przerwała Natalja, Pana to jak mnie nie boli — Ale mnie widziéć to — czytać, myśléć, że to może stać się powodem śmiéchu, w najpatetyczniejszych miejscach. —
— Pojmuje trybulacją.
— Ale otóż i nasz Redaktor i kurjerek. —
I Natalja pobiegła do drzwi, wyrwała z rąk Tymkowi, mokry listek, i nie ruszając się już z miejsca, nie uważając na nikogo, pożérała oczyma — ogłoszenie. Niepodziękowała nawet Redaktorowi i ledwie przeczytawszy, pobiegła do Prezesowéj. Słychać było w drugim pokoju, wykrzykniki poczciwéj staréj, która zaglądając w kurjerka pytała ciągle. —
— A pokaż że mi to, a gdzież to jest! I wydrukowali tak! proszę! to tu! A prawda! A więcéj nic?
— Ale bo to tylko ogłoszenie, to jeszcze nic. —
— No — ale zawsze z pochwałą. —