do Tymka, tak bowiem przystało Redaktorowi Dziennika ustalonéj sławy pewnego odbytu, drukującego się we własnéj i zapłaconéj drukarni, na kupionym za gotówkę papiérze, redaktorowi zyskującému kilka do kilkunastu tysięcy złotych. —
— Zaniosłem wam exemplarz poezij. —
— A! przejrzałem go — jeden z moich kollaboratorów zda z niego sprawę, rzekł gryząc usta.
— No — ale zmiłujcie się, w dobry sposób. —
— Za to nie ręczę, niedbale wywracając się w krześle, rzekł Redaktor Rozmaitości.
— Jakto? moglibyście? —
— Możemy i powinniśmy — mówił piérwszy. Wiécie jaki jest duch naszéj gazety, duch postępu, nieprzyjaciel przesądów, fanatyzmu, duch filozoficzny — a te twoje poezje, są pełne niby religijności — pietyzmu — Musiemy gromić te zwroty do starych zuży-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/236
Ta strona została uwierzytelniona.