Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.

ślom i wyrażeniom. Bolesna! bo nie literatkę, nie poetę, ale kobiétę dotyka, bo rzuca dziwny cień na życie domowe.
— Jakto! osobistości!
— Prawie. Tymek się pochwycił za głowę. —
— Odpisać — odpisać! zmięszać z błotem — wstrzymuję publikacją mojego dzisiejszego numeru i wręcz odpiszę — Gdzie ta recenzja? — masz ją?
Kapitan śmiejąc się, powoli wydobył z za surduta we czworo złożony papiér i podał go ciekawym. Wszyscy się skupili nad nim, wlepili oczy, czytali.
Między innémi, były tam te słowa:
„Jak mamy pochwalić te poezje? jak mamy wielbić talent zresztą niezaprzeczony, gdy pomimo pozorów religijności, przegląda wszędzie, samowolność, swawola prawie niepohamowanego umysłu, któremu najświętsze prawa, są ciężarem nie znośnym, który narzeka na życie, jakiém ono być