pałeś, zszyłeś lub wymęczyłeś dzieło; lub, że je masz dopiéro w głowie i gotów jesteś porodzić. Co cię w takim razie najsrożéj najdokuczliwiéj obchodzić będzie?? Podobno danie mu tytułu; nieprawdaż? — tytuł xiążki, to imię dziécięcia. Dobrze to dzieciom, co się z gotowemi imionami rodzą, ale te biédne xiążki, co to kłopotu, nim się ochrzci nowonarodzoną!!
Bo mówcie sobie, co chcecie, tytuł rzecz nie obojętna! A miło by ci było, żeby twój syn zwał się Pankracym albo Agapitem, a córka urodziła się na Hermenegildę?? — Tóż samo z dziełem; można mu narzucić co do głowy przypłynie, ale aby mu to pomagało że się niewiedziéć jak nazywać będzie, albo nawet nie szkodziło — nie powiem. Jesteście więc szanowni czytelnicy moi przekonani, że tytuł rzecz nie obojętna; a tém samém nie będziecie się już dziwili, gdy wam tajemnicę moją powiem. Wszak to ta nieszczęsna xiążka, którą macie przed sobą, miała przed i po urodzeniu, ze sześć różnych tytułów, w których zawsze zdawało mi się, że jéj nie do twarzy.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.