Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

wiszą nad głowami. Ale sąż to godła nabożeństwa? — Czy tylko pamiątki?
Ale otóż i sam pan, rozparty w wygodném krześle, z xiążką w ręku, fajką w ustach, w tureckim szlafroku i pantoflach, oczy ma zwrócone na zégarek, widocznie bada, czy się nie omylił biorąc do xiążki, i czy to istotnie jego godzina czytania? Głowa piękna; nieco łysa, czoło wysokie i połyskujące, na którém widać ślady fałdów, ale marszczek wyraźnych niéma w téj chwili. One przychodzą z pewnemi tylko uczuciami i nigdy tak długo nie trwają, aby w nałóg wejść mogły i fizjonomią mieniły. Nos pociągły pięknego kształtu, usta wązkie i foremne, cera śniadawa, ale pełna życia, oczy piwne zmrużone. — Spojrzawszy na niego, po stroju, po wyrazie twarzy, poznasz od razu wykształconego, rozsądnego, zawsze pana siebie, ślachetnego ale nieco zimnego człowieka. — Takim jest w istocie pan August; najlepszego tonu i towarzystwa, prawego serca, wykształconego umysłu; nigdy jednak nie exaltujący się, a częściéj szyderski niż czuły. — Życie jego regularne, wymierzone, szczęśliwe, zabezpieczone od zmian nagłych wszelkiemi lu-