Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/025

Ta strona została uwierzytelniona.

przypomniał, iż masz gdzieś na świecie wuja, którego poznać nie zawadzi! Jakżem rad!
— Dobry, kochany wujaszku, doprawdy mi rad jesteś! doprawdy! I roztrzepany Stanisław ściskał wuja z zapałem. A jakże cię kocham za to! Bo to widzisz nagadali mi o tobie, że ty nikogo, nikogo na świecie nie kochasz, że jesteś zimny, pełno tego rodzaju bredni! Ale ja nigdy temu nie wierzyłem i pokazuje się żem bardzo dobrze zrobił.
Pan August się lekko uśmiéchnął.
— Teraz to dopiero, rzekł podobnyś mi do matki nie żartem, jéj żywość, jéj serce, jéj ruchy! Biedna Aniela! Ale nie smućmy się przypomnieniami. — A naprzód mój Stasiu! Z kąd, do kąd, na jak długo przyjeżdzasz??
— Jadę, prawie wprost z zagranicy, gdzie mi niemcy głowę przewracali, nazywając to kończeniem wychowania mego, poczciwe niemczyska wychowują ludzi, jak gdyby wprost z Uniwersytetu na tamten świat iść było potrzeba examen zdawać, bo paplą a paplą, o duchach, duszy, filozofii, Bogu.. etc. Na-