że jak matka twoia, konieczną twego charakteru przyczyną, nieszczęśliwym będziesz.
— Ja! wujaszku! zawołał Staś — słyszałem że szczęście w woli i wyobrażeniach człowieka; a ja mam zupełną wolę, i imaginacją że muszę być bardzo szczęśliwym, przynajmniéj, tak jak to bywali szczęśliwi, ci dawni bohaterowie z każdéj bajki i powieści. —
— A sposobisz się, dodał August, na najnieszczęśliwszego człowieka.
— Jakim sposobem?
— Krótko cię znam, możebym jeszcze niémiał prawa sądzić, ale takich jak ty, poznaje się odrazu lub nigdy. Ty ufasz w ludzi, w szczęście, w swoją złotą gwiazdę, roisz wiele, niecierpliwie wylatujesz przeciw troskom i zawodom — Wierz mi, kto tylko wiele się spodziéwa, zawsze się zawieść musi. Ja, mogę powiedziéć, jestem o tyle szczęśliwy, o ile nim być w mojém położeniu można; — ale dla czego.? — Dla tego, że idę przez życie, jak po gorących węglach, jak po trawniku usłanym wężami, patrząc co chwila, aby którego nie nadeptać, nieobudzić. Wyrzekłem
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/033
Ta strona została uwierzytelniona.