Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/048

Ta strona została uwierzytelniona.

mi schowanemi pod mantylkę — to pani domu. Rysy jéj twarzy są ślachetne, wyrazu pełne, czoło wysokie, myślące, oczy niebieskie przygasłe w téj chwili, ale zawsze wiele rzeczy mówiące, usta drobne, wązkie, kształtne, ale posiniałe. Nieodgadniesz wieku Hrabinéj, widzisz że nie jest już młodą, niepowiész jednak że stara, a są dni odmłodzenia w których wydaje się jakby miała jeszcze lat dwadzieścia. Są to dni pogody i słońca, dni w których dusza, wychodzi z głębi i objawia się zewnątrz w jaśniejącém obliczu, ożywionych rysach. W dniach tych Hrabina wesoła, dowcipna, szczęśliwa, rzeźwa i wyraźnie odmłodzona. Lecz są dni inne — naówczas występują zmarszczki na jéj czoło, sińce rysują się pod oczyma, zapadają usta, żółkną policzki, Hrabina starszą się wydaje niż jest. I smutna, roztargniona, zamyślona, pędzi wówczas długie godziny, z xiążką w ręku któréj nieczyta, z robotą któréj nie robi, lub patrząc oknem, a nic nie widząc. Dojrzawszy tych zmian w jednéj kobiéty obliczu, postawie, humorze, jak gdybyś widział całą walkę młodéj duszy, z wy-