Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

i równie wybitnym charakterem zmysłowości, rozpasanego epikureizmu, który by ojca i matkę oddał za dobry obiad z truflami i szampanem. Czoło nizkie, wypukłe, nad niém kilka puklów śiwiejących włosów, oczy nabrzękłe, zmrużone, usta i policzki wydęte, czerwone, poprzerzynane żyłkami sinemi, podbródek opaci, bokobrody postrzyżone nizko, wedle najostatniéjszéj mody. Ubranie Hrabiego świéże, smakowne, nie wytworne, ale znać na piérwszy rzut oka, że za granicą robione; buty gdyby nie umarł Sakowski, powiedziałbym że od Sakowskiego z Paryża. —
Trzecią przytomną osobą, jest daleki powinowaty gospodarstwa, młody człowiek, Hrabia Alfred, znowu Hrabia Ś. P. Rzymskiego. Wysmukły, blady, cienki, zręczny, dobrze ubrany, włosy ufryzowane do koła głowy, ciemne suknie, fular w ręku, niedocieczony prawie łańcuszek zégarka świéci na axamitnéj kamizelce i złoty guzik na koszuli. Na twarzy, z resztą pospolitéj i wielkich zdolności nie obiecującéj, wieczny, panujący wyraz szyderstwa. Jest to człowiek, który zawsze, wszędzie, z każdego, z każdéj, z każdym, szydzi i