Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.

wadzał co chwila na scenę. I zamiast wdzięczności od żony do reszty serce jéj stracił, kto wié, czy nie wolałaby była zazdrośnika; czy nie milsze by jéj było męczeństwo, od téj swobody, która jéj odkrywała tak niesłychane, nieograniczone głupstwo tego, który był z nią związany na zawsze.
Piérwszy wybór Hrabiny, był nieszczęśliwy — człowiek co jéj serce czy głowę tylko może pozyskał, był to zręczny oszust, co wybornie grał rolę rozumnego, znakomitego, pięknego, wziętego, czułego i jakiego chcecie człowieka. — Nic w nim nie było prawdziwego, począwszy od włosów, a skończywszy na sercu; — niemiał i tego i tego. Był to jeden z tych aktorów, co niedostatek wszystkiego, zastępują zręcznością. Wpatrują się w świat, zbiérają pozory i kształty wszystkiego, wiedzą jak wygląda bogaty, jak się tłumaczy dowcipny, jak się wyraża namiętność, jak się maluje rozum; i udają potém wybornie, to co im udawać potrzeba. Tacy ludzie często najwprawniéjsze oko, najostrożniéjsze oszukają serce, ale na krótko — Jeden rożek niebacznie odchylonéj zasłony, odkrywa nagość i złudzenie ustaje. —