Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.

otoczona tysiącem przykładów, uniewinniała się przykładami. Jéj żał było nie występnego życia, ale zawodów, dręczył ją smutek nie sumienie.
Taką była Hrabina Julia — Wróćmy do naszych gości, którzy już także powrócili do saloniku na górze. Hrabia gospodarz sapie siedząc w krześle, Alfred dowcipuje, Staś uśmiécha się do Hrabinéj, Hrabina wzdycha, August wzrusza lekko ramionami.
— Pan chciałbyś poznać, nasz świat, nasze towarzystwa — eh bien, mówiła Hrabina do Stasia, faites nous l’honneur, de venir nous voir na Swięty Edward — Są to imieniny mego męża, będziemy mieli całe sąsiedztwo.
Staś się w milczeniu ukłonił, uszczęśliwiony był zupełnie —
Hrabia dosłyszawszy słów żony, dodał z drugiego końca salonu.
— A nie czekając Ś. Edwarda, prosiemy pana jak najczęściéj — My się tu na wsi tak nudzim. —
Staś ukłonił się w drugą stronę.
Alfred szepnął po cichu.