Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.

urzędnikiem sądu powiatowego, niekiedy jeszcze trudnił się i interessami, nareście kupił jeden majątek zadłużony tanio, rozprawił się z wierzycielami po sądach, wyszedł obronną ręką; kupił majątek drugi, wygrał trzeci i tak stał się panem jakeśmy to już widzieli z pałacu; któren natychmiast postawił. Żonaty od dawna, na starość doczekał się pociechy z córki, wyszywającéj, jakeśmy także widzieli, niezliczoną ilość poduszek i ekranów. Marszałek był to człowiek jak mówią z głową, sam nawet to o sobie powiadał, a kiedy sam powiadał, tém samém już wątpić nie można. Był człowiek z gustem, człowiek uniwersalny, znał się doskonale na gospodarstwie, na interessach, nawet na obrazach, których przedmioty odgadywał i tłumaczył z nieporównaną łatwością, znał się na muzyce, znał się wreście, co najważniéjsza, na ludziach. Miał téż skutkiem tylu znajomości ton doktoralny, pedagogiczny, zawsze wszystkich uczył, objaśniał i poprawiał, wszystkim radził. Swoją rolę pana grał doskonale przy gościach.
Co się tyczé Marszałkowéj, któréj exystencij śladów, przechadzając się po pałacu