Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

odkryć niemogliśmy nigdzie, i domyślać się tylko wypadało jéj po córce, — co się tyczé Marszałkowéj, była to zacna niewiasta, stworzona na żonę dla uczonego Marszałka, potulna, posłuszna, wierząca w nieomylność męża jak w kabałę, słuchająca go jak wyroczni. Niebyła jednak bez własnych i niemałych dodatnich przymiotów, a te składały się z wielkiéj i głębokiéj znajomości spiżarni, i kuchni. W domu, przed gośćmi i publiką, była niczém, niczém w interessach, niczém w wychowaniu jedynéj córki; ale za to wszystkiém w spiżarni i kuchni. Niekiedy, ale to rzadko w wielkich dniach gali, sam Marszałek dyktował obiady; i wtedy nawet spuszczał się jeszcze w wyborze leguminy na panią Marszałkowę.
Pomimo swojego upodobania w zajęciach domem, pomimo wyłącznego gustu do spiżarni i kuchni, Marszałkowa, umiała reprezentować, kiedy tego było potrzeba. Nikt od niéj wspanialéj, godniéj, poważniéj, niesiedział na kanapie przy gościach, nikt z większą przytomnością umysłu, nieprowadził rozmowy, nikt lepiéj niepotrafił utrzymać powagi nienaruszo-