Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, jakże, mości Xiąże, szepnęła do ucha Xięciu Szambellanowi — jak się udało u Marszałka?
Xiąże spójrzał na Hrabinę —
Enlevé! odpowiedział.
— Doprawdy? je vous en felicite —
— Dziękuję — il n’y a pas de quoi —
— Ale skończono? spytała Hrabina.
— Tak jak skończono —
— Przyrzekli?
— Mogłoż być inaczéj?
— I Marszałek —
— Najszczęśliwszy w téj chwili — i niéma się co dziwować — Wszystko za nami — Jmie, połączenia, stosunki, dla takiego jak on dorobkowicza! A nam co się dostaje?
— Milljony? odpowiedziała Hrabina.
— Ale brudne — rzekł Xiąże po cichu.
— A panna?
— Gdyby nie to że się mój synowiec z nią żeni, powiedziałbym —