Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeśli tak polują na zwiérza, jak na ślacheckie sumki, to będzie licho sarnom i dzikom, — rzekł trzeci.
— A co panowie, odezwał się piérwszy gruby pan Antoni — Czy to téj jesieni, oni tylko polować będą, a my nie? Czy nie złożemy polowania? Czy niémamy sieci i psów i strzelb? hę?
— Dobra myśl, panie Antoni, pokażmy im, że i my potrafim polować jak oni — Zobaczemy czyje polowanie będzie lepsze!
— A wybornie! wybornie! odezwano się ze stron różnych.
— U mnie knieje doskonałe, rzekł Sędzia, proszę do mnie, bardzo proszę, na ślacheckie polowanie, i ślachecki podwieczorek, jeśli łaska.
— Na kiedy?
— Na Niedzielę —
Tu się zaczęły układy o polowanie, o psy, o sieci, o ilość huczków, którą każdy z sąsiadów miał przysłać. Nie potrzebujemy mówić, że wiele było hałasu, sporów, medjacij,