Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

Masz wujaszku słuszność, rzekł Staś, ale to tak z niemi, jak zemną — Chcesz koniecznie ludzi przerabiać. To się nigdy nie udaje; znosić ich tylko jak są, śmiać się z nich, żałować ich potrzeba. Proszę kochanego wujaszka, czy kiedy, ludzi nie mówię, ale jednego człowieka przynajmniéj, ktokolwiek przerobił? Mnie się zdaje że nie. Jak mu przyjdzie pora, sam się chyba odmieni, a ludzie mówią — patrzcie oto go przerobił.
— Trudno jednak zaprzeczyć, żeby jedni na drugich nie wpływali.
— Trochę, trochę wujaszku — wpływają tyle, że się człowiek czasem wstydząc ich, ze swoją naturą przyczai i schowa. A taki natura ta sama.
A wié wujaszek, że Xiąże otrzymał rękę panny Marszałkownéj Adelaidy i pięć tysięcy poduszek szytych na kanwie w posagu?
— Winszuję — ale nie zazdroszczę —