Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

jątku, z powiększeniem jego jednak nie zmienił sposobu życia, nie wystawił pałacu, nie założył ogrodu, nie wysadzał się na konie i powozy. Wszystko u niego było prostém tylko, porządném, czystém, niewystawném. Może Sędzia nie miał dobrego smaku i niepojmował go wcale, nie rozumiał przyjemności wytworu, wdzięku wystawy; ale za to doskonale rachował. Cała kraina piękności, sztuki, była dla niego zamkniętą, ślepy na to co zwał bawidełkami tylko pańskiemi, śmiał się jak z szaleństwa, z amatorstwa sztuk. Najpiękniéjszą dla niego muzyką, był zawsze kozaczek wesoły, smutna dumka narodowa, już Straussowego walca, nie ze wszystkiem rozumiał, a na mazury Chopin’a ruszał ramionami, powiadając, że pisane były dla świérszczów. Wybaczmy to wszystko szanownemu Sędziemu.
Jakkolwiek trochę śmiészny, poczciwy był, sumienny, nikogo w życiu nie oszukał, wielu dopomógł; kochany téż był powszechnie.
Ożeniwszy się z bardzo młodą panienką odpowiedniego mu majątku, lecz zaniedbanego wychowania, przez kilkadziesiąt lat po-