szkatułka znowu, to trochę za mało. W istocie wzięli po ojcu majątek, odłużony, zaplątany, na oko wielki, w rzeczy mały. — Panowie Zygmunt i Jan, nigdzie nie byli w szkołach, uczył ich czytać pisarz prowentowy, a francużczyzny trochę matka póki żyła. — Zostali więc po śmierci ojca, niewiedząc do jakiego towarzystwa należéć, do jakiéj przyczepić się klassy. Imie, stosunki ciągnęły ich ku panom, ale wyżyć zniém nie mogli, wychowani byli na cale co innego; nie pojmowali smaków, upodobań, obyczajów, rozmowy, życia pańskiego, byli w kole krewnych nie swoi, niespokojni, upokorzeni, nieśmieli, czuli się śmiésznemi, nudzili się okropnie — Musieli więc zapomniawszy na imie, podać ręce braciom ślachcie i żyć z niémi.
— Tęgie chłopaki, mówił o nich pan Antoni, tęgie chłopaki! Rąbać się w pałasze, hulać na koniu, strzélać, polować, pić, uganiać się za dziewczętami, to było ich
życie. Wyśmienite życie, gdyby nieznano lepszego!
Zresztą poczciwi byli chłopcy, ani słowa, nikt im nie mógł zarzucić, większego
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.