Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

żyć wieczora, cóż dopiéro w lat kilka? Trzymał się tylko jeszcze na jakichś tam formach i formalnościach majątku; tradując zawsze sam w cudzém imieniu, aby któś niepotrzebny go nie zatradował.
Możeśmy już i tak za wiele osób opisali, więc na resztę, okiem tylko rzuciemy.
Towarzystwo, prócz wymienionych już osób, składała tak zwana ślachta różnego kształtu, wzrostu, stroju, i humoru. Granatowe fraki i czarne czamarki stroiły większość myśliwych, ozdobnych wielkiemi bakembardami, ogromnemi wąsami i mniéj więcéj nastrzępionemi czubami. Kilku nowatorów ukazało się z długiemi włosami i całkowicie zarosłemi brodami. —
Około południa ruszono do kniei i ku wieczorowi dopiéro, powrócono nazad do Sędziego, na tak zwany podwieczorek, mogący się wygodnie nazwać obiadem lub wieczerzą. Zwierzyny ubito bardzo wiele i w skutek szczęśliwych łowów, w różowych wszyscy byli humorach. Pan Anton mianowicie cieszył się, że ta aristokracja, jak powiadał,