Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tę maleńką w koronkach zżółkłych, axamitnéj sukni, brylantach i piórach figurkę z siwemi oczkami?
— To ona. Spójrz że na niego jeszcze, co za wyrazista fiziognomja, jak ona maluje człowieka! Widzałam ludzi zupełnie nie znaących się na fiziognomice, którzy jednak spójrzawszy na Xięcia odgadywali jego charakter od razu — Profil, nie prawda że piękny?
— Gdyby go zaciśnięte usta nie psuły —
Que voulez-vous. Il n’est plus jeune et il n’a jamais été heureux. Duma téż ze smutku wyrazem mięsza się na téj twarzy. Za to u Xiężnéj pani, co za promieniejąca, rada z siebie, szczęśliwa duma, duma tryumfująca która zda się mówić — Patrzcie na mnie, zazdroście mnie!!
— O! jakże pani trafnie ją malujesz — odezwał się Staś śmiejąc. Ale, jeśli wolno przerwać tak przewyborny szkic, zapytałbym, bom niesłychanie ciekawy, kto jest ta pani obok Xiężnéj, wyprostowana, wystrojona niezmiernie, ubrana tak ściśle wedle mody, a