Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

tak manjerowana, a tak nieustannie mówiąca po francuzku.
— Ah! ta! To Hrabina..... C’est un type à part. Fugurez-vous — Ta Pani, była po prostu szlachcianką, fille d’un riche parvenu, kiedy po jéj śliczną rączkę sięgnął pan Hrabia — Spójrz pan na rączkę — elle est vraiment delicieuse! A oczy? a nosek? nieprawdaż że ładna?
— Tak, zapewne — odpowiedział Staś.
— O! a ona teraz jeszcze wiele straciła. Ale wróćmy do niéj — Nabiła sobie głowę, żeby się pokazać godną swego wyniesienia, godną stopnia jaki ma zajmować w towarzystwie, — sa marotte, jest dobre wychowanie, dobry ton. Męczy się biédaczka, udając to wszystko, czego niéma. Ma nawet dowcip, ma na kobiétę wiele wiadomości, wiele taktu, dosyć smaku ale z tego ciągłego wysadzania się na ton jakiś, powstało zapewne, że się wydaje przesadzoną we wszystkiém. Jéj bałwochwalstwo mody — przechodzi w śmiészność, jéj obserwancje prawideł dobrego tonu, sięgają niepoliczonych drobnostek — A force de vouloir étre aimable