Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.

słaniał ożywioną konwersację gospodyni domu z młodym gościem, i znowu zaczęły się wypytywania, odpowiedzi, słodka zajmująca obmowa —
— Pan byłeś u Sędziego na polowaniu? spytała Stasia po chwilce Hrabina.
— A! byłem!
— I pięknych się rzeczy o nas nasłuchać musiałeś! My mamy tylu nieprzyjaciół! U nas jak wszędzie, nie lubią panów ils portent ombrage, wynajdują na nich najczarniéjsze potwarze — Wyznaj pan, nieprawdaż, żeś się nasłuchał wiele rzeczy? —
— Których wiém doskonale znaczenie rzekł Staś — jest to głos zazdrości —
— I niczemu nie wierzysz pan? spytała Hrabina wlepiając w niego oczy — długiemi rzęsami przyćmione.
— Prawie —
— O! i mnie się tam pewnie dostało! pogardliwie dodała —
Staś spuścił głowę w milczeniu.
— Ci panowie mówiła Hrabina, wiedzą zawsze o wszystkiém, o wszystkiém na-