mszczą, gdy widzą że je kto tylko jako pis — aller uważa.
Alfred się kaustycznie uśmiéchnął, i szepnął bardzo po cichu.
— A ça, Comtesse, franchement, ce retoricien — là, vous tourne donc la tête!
— Pourquoi pas! odpowiedziała złośliwie Hrabina, równie cicho — był czas, ześ Pan głowę zawracał!
— Na równi nas więc stawisz?
— O! nie! powiedziała, śmiejąc się — A w tém O! nie — było najsroższe, kolące szyderstwo; to — nie — znaczyć miało — Stawię go wyżéj od ciebie. Alfred zagryzł tylko usta.
— Que vôtre volonté soit faite — ale spójrz jak ci się wywdzięcza — cały zatonął w wdziękach Pułkownikowéj — !
— Przeciwnie, jabym to o niéj powiedziała — odrzekła prędko Hrabina. — Regardez seulement.
Oboje zamilkli, Alfred pociągnął ręką po czole, chwycił krzesło i zasiadł przy
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.