Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

Pułkownikowej, któréj uwagę nareszcie na siebie obrócił.
Staś korzystał z tego i zbliżył się do Hrabinéj.
Eh bien! Jakżeś ją Pan znalazł?
— Bardzo podobną do portretu —
N’est ce pas?
— Najzupełniéj — O! jak Pani znasz ludzi —
— Patrz Pan teraz, jak Alfred mój kuzynek, wdzięczne oczy do niéj robi — Zdaje mi się, że od niejakiego czasu, ma na nią zamiary. Biédna Pułkownikowa boi go się jak ognia, zna jego skłonność do żartów i przekonana, że ten człowiek zimny jest jak lód — wstręt ma nawet od niego. Figurez vous donc jéj położenie, entre le desir d’étre aimée, et la crainte d’étre sifflée. — A teraz dodam jeszcze dla odmalowania jéj położenia, że wcale nierada Alfredowi, bo ją od Pana oddzielił.
— Odemnie! rzekł śmiejąc się Staś
— Więc Pan umyślnieś ślepy — i niewidzisz, jak pragnie z nim zabrać ściślej-